www.zakonnocnychwedrowcow.fora.pl
będziemy w przyszłości wymiatać na BK ^^

FAQ Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Zaloguj
Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Szukaj

Legenda II
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.zakonnocnychwedrowcow.fora.pl Strona Główna -> Kącik literacki
Autor Wiadomość
Redemptor
nocny wędrowiec



Dołączył: 08 Sty 2008
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 4:57, 01 Lut 2008    Temat postu:

-Idziemy...
Chłodne oczy obserwowały pole bitwy, było ich coraz więcej i stawali się coraz silniejsi...Pomimo kilku lekkich zatargów panował wśród nich spokój przy czym...Nie byli niczym armia żywych trupów, garstka z nich tętniła chęcią życia i wymianą informacji. Redemptor obserwował to wszystko z lekkim uśmiechem
-najważniejsze że ku zwycięstwu...
I ruszyli dalej, w zwartym szeregu, sukcesywnie dążąc do bycia najlepszymi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Redemptor
nocny wędrowiec



Dołączył: 08 Sty 2008
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 3:31, 09 Lut 2008    Temat postu:

-Wołałem...raczej wzywałem...kurczę, znowu cały jesteś we krwi.
Oczy zakutej w stal postaci badały pole bitwy.
-Widzisz Mortusku-powiedzial ze spokojem-tak wygląda wojna, jak Ci się podoba?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 11:22, 14 Lut 2008    Temat postu:

-Mógłbyś się postarać zostawić więcej nieuszkodzonych kawałków, panie. Z tego co zostało z nich sobie zbroi nie zrobię. Za to ich dusze... Przerażenie, szaleństwo.... Dawno nie jadłem nic tak pożywnego. Dzyń Dzyń.
Błazen przeciągnął się z donośnym trzaskiem wszystkich kręgów kręgosłupa.
-To jak, panie, wyruszamy?
Powrót do góry
Redemptor
nocny wędrowiec



Dołączył: 08 Sty 2008
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 2:52, 18 Lut 2008    Temat postu:

Ślepe spojrzenie, krzyki, ukryty pod przyłbicą, chłodny uśmiech...Płacz dziecka, Redemptor spojrzał w stronę z której dobiegał płacz.
Mała dziewczynka wtulała się w zwłoki, najprawdopodobniej swojego ojca.
Chwila refleksji nad sensem wojny...Krzyżowiec podszedł do dziewczynki, część z towarzyszących mu ludzi stała napięta jak struny, zastanawiając się co zamierza uczynić dowódca.
Redemptor wyjął miecz, wbił go w ziemię pod stopami dziewczynki.
-Masz, kiedyś się nauczysz tym walczyć i przy odrobinie szczęścia pomścisz śmierć swojego ojca.
Następnie odwrócił się i ruszyli dalej.
Sens wojny...Redemptor toczył wojny zbyt długo aby pamiętać ich sens, jedyne co pamiętał to to że jeśli nie będzie walczył to i tak pojawią się inni, Ci którzy będą chcieli zwalczać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 1:01, 20 Lut 2008    Temat postu:

Ponure chmury jak zwykle towarzyszyły zakonowi. Starej złowrogiej katedrze, do której nawet bogowie boją się zaglądać. Miejsce to nie wigurowało na mapach, nie było do niego szlaków, zupełnie jakby nie istniało... mimo to było. Pozbawiony swojej magii, siły i woli, był tam... Ten który chciał zmienić świat, ten sam, który skazał się na potępienie i wieczną walkę z swymi nieumarłymi braćmi. Nie panował nad sobą, jego ciało kierowało prymitywne instynkty. dzień w dzień widział okropieństwa które mimo woli robił. "Posiadam życie wieczne, ONI WSZYSCY POSIADAJĄ ŻYCIE WIECZNE, o to przecież nekromantom chodziło, o nieśmiertelność." Powtarzał. Choć wiedział że pewnego dnia uwolni się z swojego gnijącego ciała, nie... nie wiedział, on wierzył...

Ten który chciał zmienić świat... członek zakonu dusz... zakonu ożywieńców
Alidur


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 1:04, 20 Lut 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 3:41, 22 Lut 2008    Temat postu:

Pogrążony w myślach Sathariel przemierzał miasto zgliszczy,miejsce w którym miał go odnaleźć...
Redemptorze gdzie ty do diabla jesteś...powinienem Cię już znaleźć...Czuje twoja Aure, lecz wciaz nie jestem w stanie teleportować sie do Ciebie...Gdybyś tylko chodź trochę zwiększył swoja sile...
-tutaj jesteś...-głos przerwał gdybanie Paladyna
Na wprost Sathariela pojawiła sie grupa rycerzy.
-Kolejne śmieci!-krzyknął Paladyn
Wymierzył tarcze w przeciwników.
-Śmierć czeka na was wszystkich...Shield Cha...
Paladyn nagle przerwał.Opuścił tarcze i uśmiechną sie.
-Macie szczęście...wyczułem jego Aure...
Po tych słowach Sathariel zniknął bez śladu z przed oczu rycerzy...
Powrót do góry
shiris
nocny wędrowiec



Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:10, 24 Lut 2008    Temat postu:

Jestem kimś, kto zupełnie nie powinien tu być, ale cóż jeśli się ma przeznaczenie, takie jakie się ma i nie można się od niego uwolnić, nawet próbując uciekać z kraju, który od wielu lat był pogrążony w wojnie. Najgorsze jest to, że od przeznaczenia się nie ucieknie, mimo że usilnie się stara. A Jej przeznaczeniem jest... no właśnie. Po której stronie kroczyć. Zostać po jasnej stronie czy zawrócić i kroczyć ciemną i stać się mroczną osobą. Jednak Jej przeznaczeniem było zmienienie Świata, zmienienie odwiecznego porządku. Tego, w którym zwyciężają źli. W którym upiorne postacie jak by z miasta umarłych zmieniali cały nasz Wszechświat. Z tym się nie da walczyć...

Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez shiris dnia Nie 0:27, 24 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 22:44, 03 Mar 2008    Temat postu:

Dzyń.
- Panie, pozwól, że na chwilę Cię opuszczę. Spotkamy się jutro, w drodze. Na pewno Cię znajdę. Widziałem we śnie miejsce, które już dawno uznałem za zniszczone. Zostawiłem tam kiedyś część mnie. Nadszedł czas, aby ją odzyskać.
To mówiąc błazen odbiegł, zostawiając Redemptora i jego kompanię. Ruszył na północ. Biegł, dopóki na niebie nie pojawił się księżyc. Zatrzymał się przy jeziorze. Przez chwilę wpatrywał się w swoje odbicie. W końcu zobaczył ją- stała za nim. Wyglądała tak samo, jak wtedy, kiedy widział ją ostatnim razem. Obrócił się. Stała, ubrana w zwiewne szaty, jej piękną twarz oświetlał blask księżyca.
- Witaj, córko księżyca. Widzę, że po tylu latach wciąż jesteś piękniejsza niż ta noc, która nas otacza.
- Dla ciebie czas także był łaskawy, synu mroku. Czy jesteś już gotowy zostać tu ze mną na zawsze?
- Jeszcze nie, ukochana. Są rzeczy, które muszę zrobić. Przyszedłem tu, aby odzyskać to, co tu utraciłem.
- Pamiętam. Chodź za mną, zaprowadzę cię.
To mówiąc dziewczyna ruszyła przed siebie, krocząc po tafli jeziora. Gdy dotarła do odbicia księżyca, nachyliła się, jakby otwierała klapę w podłodze, po czym zeszła na dół po schodach. Błazen kroczył za nią.
- To tu. Pamiętasz to miejsce, prawda, ukochany?
- Jak mógłbym je zapomnieć? Przyda się światło.
To rzekłszy, podniósł ręce w górę, i wypuścił z nich kulę zbudowaną z płomieni, która rozświetliła pomieszczenie. Stały w nim duży sarkofag, stary, drewniany stół oraz krzesła, i wielkie, bogato zdobione we wzory z kości, lustro.
Podszedł do lustra.
Kiedy podszedł do lustra, ukazało się na nim zupełnie inne odbicie- odbicie wyglądające jak obraz ze stłuczonego lustra, tyle że każdy jego kawałek pochodził z odbicia innej postaci. Tam, gdzie kończyło się jego ciało, obraz wracał do normy.
- Odejdę już, będziesz potrzebował samotności do tego, czego musisz dokonać.- powiedziała dziewczyna.
Pocałowała go, po czym wyszła z pomieszczenia, zamykając za sobą klapę.
Został sam.
Powoli zdjął błazeńskie szaty, zostawiając na sobie jedynie czarne, podarte spodnie które nosił pod kolorowymi spodniami błazna, oraz pas na którym był zawieszony sztylet.
Odłożył rzeczy na stół, po czym wrócił do lustra.
Spoglądały na niego odłamki oczu i twarzy.
Tatuaż na jego ramieniu, znak udręki, zapłonął jasnym światłem. Dookoła niego pojawił się czarny krąg, z którego rozpełzły się na całą lewą połowę jego ciała czarne gałęzie kolcodrzewu, które po chwili wniknęły w jego skórę i stały się tatuażami. Prawą rękę owinął kolczasty łańcuch, zerwany u dołu. On także stał się tatuażem. Jego oczy zapłonęły czerwienią. W kilku miejscach jego ciała otworzyły się, po czym prawie natychmiast zniknęły czerwone oczy. Na jego twarz wpełzł uśmiech.
- Tak, dawno już nie byliśmy jedną całością. Ale to już koniec. Dzisiaj się połączymy.
To powiedziawszy wyciągnął dłoń w stronę lustra, a odbicie zrobiło to samo. Dotknął lustra, po czym złapał dłoń odbicia. Obraz w lustrze stał się kompletny. Potem lustro pękło.

*

Światło poranku wybudziło go ze snu. Czuł się, jakby spał tysiące lat.
- O, już wstałeś, Mortus. Jesteś wytrzymalszy niż cię zapamiętałam.
- Może nabyłem wytrzymałości podczas moich wędrówek?- powiedział.
Wtedy zobaczył, że znak na jej ramieniu pękł na pół- rozdzielił się na dwa kawałki. Jego znak zrobił to samo.
- Nie martw się- powiedziała, kiedy dostrzegła że patrzy na znaki- Po prostu będziemy musieli teraz nieco większą uwagę przywiązywać do czasu.
- Cóż, najwyraźniej tak miało być. Lustro pękło. Wracam do mojego wodza.
- Będę tu na ciebie czekać, najdroższy.
Podszedł do niej i objął ją.
- Nie martw się o mnie. Wrócę.- powiedział.
- Wiem. Zawsze wracasz
Pocałowali się, długo, namiętnie. Potem odsunął się od niej na kilka kroków, i rozprostował kościane skrzydła, które miał na plecach.
- Jeszcze jedno- powiedział, dobywając sztyletu. Skupił wolę, po czym wyrzekł jedno słowo- "Miecz"
Sztylet stał się jakby płynny, po czym przybrał kształ postrzępionego, długiego miecza. Wbrew swym wyszczerbieniom, zdawał się być dość ostry aby przeciąć najtwardszą choćby stal.
Odwiesił miecz na miejsce.
- Do zobaczenia, najdroższa.
Jeszcze przez długi czas słyszała dźwięk jego skrzydeł.
Powrót do góry
Redemptor
nocny wędrowiec



Dołączył: 08 Sty 2008
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:24, 04 Mar 2008    Temat postu:

A wszystkim tym zdarzeniom przyglądała się milcząca, wbrew pozorom wszechobecna noc...z lekkim uśmiechem, bezszelestnie odwróciła się i ruszyła zdać raport temu który czekał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
shiris
nocny wędrowiec



Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:15, 14 Mar 2008    Temat postu:

Ciemność od dawna otulała swym mrokiem. Cóż było robić? Mawiało się, że można zmienić swoje przeznaczenie, ale przeznaczenie Jej kierowało Ją w stronę zamku. Ponurego zamku, którym władał mroczny i jak by tu powiedzieć nie za miły człowiek. Miał opinię okrutnego i bezwzględnego. Jeśli ktoś wpadł w Jego łapy nie uchodził z życiem. A Ona no cóż podjęła wyzwanie i zamierzała zmienić niemożliwe i zmienić losy Świata, całego Świata. Ażeby to uczynić zanim udała się do piekielnego zamku, odwiedziła swoją przyjaciółką - czarownicę, która przepowiedziała Jej przyszłość. Opowiedziała z kim ma do czynienia i z kim będzie walczyć.
- Jeśli chcesz zmienić bieg historii, musisz zmienić serce szefa Zamku, do którego się udajesz.
- Co znaczy zmienić?
- Musisz Go pokonać.
- Nie rozumiem jak to pokonać, chyba nie w walce, ja przecież...
- Nie, nie w walce, nie dałabyś Mu rady. Musisz Mu pokazać, że...
- Powtórz,co mam Mu pokazać?
- Jego serce, nie jest jeszcze takie zatwardziałe. Zresztą chodź pokażę Ci coś.
Myśli, myśli, zajmujące Jej umysł. Zobaczyła początki walki Zakonu z innymi. Na początku Redemptor nie był zły, coś się jednak stało, że przestał być dobry, a stał się kimś bardzo złym.
- Musisz pomóc Mu odnaleźć tę dobrą strone Jego natury. Jeśli tego nie zrobisz, Armia Cieni zawładnie naszym Światem...Zrób co należy.
I poszła, nie zważając na swój los, na to, co Jej mogło się stać, szła na przeciw swemu przeznaczeniu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Diamono
nocny wędrowiec



Dołączył: 08 Sty 2008
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lwow, Ukraina

PostWysłany: Śro 14:54, 19 Mar 2008    Temat postu:

"Zabladzilismy. Potwornie zabladzilismy. Juz od samego switu brodzilismy we mgle tak gestej, ze ledwo mozna bylo przez nia dostrzec leb wlasnego wierzchowca. Opar, jak szary klab gazy, otaczal nas i otulal, wciaskal sie pomiedzy galezie grzew i krzewy, pokrywal lesne przcinki..."
"Spod kaptura plaszcza widzialam tylko ostry zarys Jego twarzy. I mgle...."
"I nagle moj kon parsknal, a potem zatanczyl na sciezce. Sciagnelam mu wodze i poklepalam go lekko po szyi/
- No, stary - powiedzialam. - Co jest?
Zwierze nie chcialo isc. Przerazony walach szarpal glowa i widzialam, jak jego uszy przytulaja sie do lba. Zeskoczylam z siodla i wdepnelam w cos. W cialo. W martwe cialo. W martwe cialo mlodego mezczyzny, mowiac dokladniej.
- Co za diabel..."


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Diamono dnia Śro 14:59, 19 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 23:28, 22 Mar 2008    Temat postu:

-Ech, gdzie oni są? Zgubili się czy co? Mieli iść tędy. Szukam ich piąty dzień.
Mortus leciał nad drogą wiodącą przez las. Z wyglądu błazna nie zostało praktycznie nic: był ubrany w czarny, skórzany pancerz, wzmocniony i zdobiony kośćmi, pokrytymi znakami i malunkami krwią.
-Przynajmniej nie jestem już głodny, całe szczęście że spotkałem tych kupców. No i wzorki ładnie się prezentują...
Wzleciał trochę wyżej.
-O, chyba ich widzę. Co oni do cholery robią w samym środku lasu?
Podleciał trochę bliżej.
-Ooo.... Mięsko....?
Powrót do góry
Diamono
nocny wędrowiec



Dołączył: 08 Sty 2008
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lwow, Ukraina

PostWysłany: Pon 10:19, 19 Maj 2008    Temat postu:

...
siedzialam pod drzewem.. tak duzym i mocnym..tak bardzo zielonym i zywym..
siedzialam w swojej lsniacej, chociaz i zachlapanej krwia zabitych po ostatniej bitwie ofiar, zbroi..
siedzialam i zastanawialam sie nad slowami starca, slepego medrca, ktorego spotkalam na drodze do celu.. mego celu czy celu mego Pana?? nie pamietam bylo to bardzo dawno..
ten stary czlowiek powiedzial, ze kazdy czlowiek kiedys byl aniolem, i teraz zyjac na tej nedznej grzesznej Ziemi ma skrzydla i posiada moc. Kazdy bez wyjatku, lecz nie kazdy chce to uswiadomic i pogodzic sie z tym.. kazdy..
powiedzial, ze kazdy posiada moc, ale ta moc nie jest jednorodna..
ktos posiada moc ognia, wody, wiatru, ziemi
ktos posiada moc pogladu, slowa, mysli
ktos posiada moc przywrocenia przeszlosci, a ktos posiada moc ksztaltowania przyszlosci.. kazdy ma inna moc..

i wlasnie siedzac dzisiaj pod tym drzewem, czujac smak krwi na ustach i patrzac na pole bitwy mysle sobie.. a jaka moc posiadam ja? jaka moc moze posiadac bestia kapiaca sie w krwi ofiar? jaka moc moge posiadac?

ktos kiedys powiedzial, ze chociaz nie mam juz skrzydel (zostaly one sciete i spalone).. nadal posiadam moc.. i ze moja moc - to zdolnosc darowania oraz odradzania nadziei..

Nadzieja.. czy to slowo ma jakies znaczenie w naszych krwawych czasach? moze i ma.. poniewaz wlasnie z nadziei rodzi sie wszystko.. i milosc i nienawisc.. i swietosc i grzesznosc.. i wiara, a wiara potrafi czynic cuda.. ale czego jest warta wiara bez nadziei??

siedze i patrze jak kruki odrywaja kawalki swiezego ludzkiego miesa..jak zaczyna wysychac kosc pod podmuchem wiatru i tanczacego plomienia slonca.. przeciez.. przeciez wszyscy oni mieli nadzieje, ze dzisiaj nie zgina.. ze zobacza plomienie wschodzacego slonca...

tak.. nadzieja - to wielka moc, ktora kieruje czlowiekiem jak marionetka.. wielka moc w rekach tego kto umie nadzieje dawac, oraz kto potrafi ja odbierac

ale czy prawda, ze ja posiadam tak wielka moc? kto odpowie mi na to pytanie? kto?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Diamono dnia Pon 10:26, 19 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Redemptor
nocny wędrowiec



Dołączył: 08 Sty 2008
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:19, 20 Maj 2008    Temat postu:

Każdy ma inną moc...

Klang, klang, klang..
Redemptor dotarł do miejsca gdzie niegdyś rozmyślała Diamono. Kruki wciąż walczyły z resztkami mięsa, czyszcząc szkielet z otaczającej go materii. I nagle przestały walczyc...gdyby jakies padlinożerne stworzenie teraz mogło sie zbliżyc do ich zwłok, pewnie same zostałyby gołymi szkieletami.
Drzewo marniało z kazdą kolejną minutą, gałęzie oddały ukłon wodzowi Nightwalkersów, zamarły w takiej pozycji, jak gdyby bały się spojrzec mu w oczy.

Jesteś anihilatorem Red.

Redemptor ruszył, wraz z mijającym czasem drzewo stało się podstawą pod rozwój kwiatów...po krukach nie został ślad, teraz w tym miejscu stado owiec pożywiało się bujnie rosnącą trawą...

Jesteś śmiercią, jesteś zwycięzcą

Śmierc, śmierc której tak bardzo obawiają się miliony...czy bez niej istniałoby jakiekolwiek zycie? Śmierc jako strażnik pilnujący równowagi i porządku...

On jest aniołem...aniołem śmierci...

Klang, klang, klang...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Redemptor dnia Wto 13:19, 20 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
R
Gość






PostWysłany: Sob 20:19, 16 Maj 2009    Temat postu: opisik

Pain...Anger...Hate...Fear...Chaos...Darkness...Evil...Hell...
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.zakonnocnychwedrowcow.fora.pl Strona Główna -> Kącik literacki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Elveron phpBB theme/template by Ulf Frisk and Michael Schaeffer
Copyright Š Ulf Frisk, Michael Schaeffer 2004


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin